wtorek, 9 lipca 2013

Rozdział 47

... Pech chciał, że zobaczył to Nathan, który od razu złapał mnie za podbródek i odwrócił moją głowę w jego stronę.
- Co się stało.?
- Sama nie wiem. Z jednej strony smutno mi, że opuszczam teraz to wszystko, rodzine, którą są moi przyjaciele, jednak z drugiej strony cieszę się, że lece z moim chłopakiem i jego przyjaciółmi w trase, przez co spędze z nim okropnie dużo czasu i nie będe musiała cierpieć przez brata.
- Moi przyjaciele, to też Twoi przyjaciele.
- NO WŁAŚNIE.! - wtrącił Jay.
- Miło mi, że traktujesz mnie jak swoją przyjaciółke.
- Wiesz... Nie tylko ja. - powiedział z łobuzerskim uśmieszkiem.
- Fajnie wiedzieć.
- Dobra. Nathan mam do Ciebie sprawe.
- Wal, śmiało.
- Nie przy Fizzy.
- Dobra. Ide do Toma. - wstałam i uniosłam ręce na znak swojej bezśilności w tej sprawie.
Poszłam w kierunku Tom'a, a Jay usiadł sobie na moim miejscu obok Nathana. Tom uważnie obserwował każdy mój krok, ruch i widziałam, że patrzy mi prosto w oczy. Tak szczerze to bałam się teraz obok niego usiąść - nie wiem czemu - ale jednak zebrałam się na odwagę i zrobiłam co zamierzałam. Gdy usiadłam w "fotelu" obok, Tom położył swoją prawą dłoń na mojej nodze, którą zaczął delikatnie masować, po czym wziął zamach i uderzył mnie z całej siły w to miejsce, gdzie przed chwilą trzymał swoją dłoń. Krzyknęłam z bólu po czym usiadłam okrakiem na kolanach Tom'a i zaczęłam go dusić.
- Zamroduje Cię, obiecuje.! Jutra nawet nie dożyjesz.!
- Też Cię kocham, ale mnie puść, bo Max'a zawołam i ciekawie nie będzie.
- Ja się Max'a nie boję kretynie.
- To zacznij. MAX.! TA CZAROWNICA MNIE DUSI.! - krzyknął resztkami siły.
Ja na zagłade długo czekać nie musiałam, bo po chwili zamiast Max'a do Tom'a przyleciał Nathan, który oczywiście mnie od niego musiał siłą zabierać, ale nie dawał rady, to musiał mu jeszcze Jay pomóc, bo jak inaczej.
- PUŚCIE MNIE, BO WAS WSZYSTKICH W NOCY POZABIJAM.! - zaczęłam się szarpać, ale nic mi to nie dało.
- Lepiej z nią do psychiatryka iść, nie Nathan.? - powiedział ledwo dyszący Jay.
- Do jakiego psychiatryka.? Do trumny od razu.
- Nawet mój chłopak przeciwko mnie. ZA JAKIE GRZECHY.?!
- Jay puść ją. Dam sobie z nią rade.
- Jak tam chcesz.
Taaaaak. Jay mnie puścił, a Nathan od razu, gdy obróciłam się w jego stronę, wpił się w moje usta, czym mnie trochę uspokoił. Położył ręce na moich pośladkach i zaczął iść. Przeszliśmy kawałek i Nathan mnie popchnął, po czym zorientowałam się, że siedzę w "fotelu", Nathan oczywiście usiadł obok i złapał moją ręke, co mnie już do reszty uspokoiło.
Gapiłam się na niego jak ta głupia i czekałam, na jakiś ruch z jego strony, ale doczekałam się tylko ciepłego uśmiechu. W końcu przestałam na niego patrzeć i zabrałam moją ręke od niego.
- Ej. Kochanie.?
- Co.?
- Czemu się tak na Parker'a rzuciłaś.?
- Bo mnie w noge uderzył, palant jeden.
- Pogadam z nim.
- Potem z nim pogadasz, bo do końca lotu jesteś mój.
- Dobrze skarbie. - zaśmiał się.
Wpił się po raz kolejny w moje usta, po czym pogładził dłonią mój policzek i spojrzał mi w oczy. Ja za to oparłam głowę o jego ramię i złapałam za ręke.
- Kocham Cię. - wyszeptałam.
- Ja Ciebie też.
Zamknęłam oczy i poczułam jak samolot wystartował po czym poczułam wibracje w prawej kieszeni spodni, gdzie trzymałam telefon. Wyciągnełam urządzenie i moim oczom, ukazała się wiadomość od Harry'ego.
"Mam nadzieję, że za niedługo się zobaczymy w Londynie siostrzyczko. :)"
Trochę się przeraziłam, ale wolałam to zachować dla siebie i nie zaprzątać tym głowy Nathanowi, który właśnie zaglądał mi do telefonu.
- Te. Nie czytaj tego.
- No ale no. - zrobił słodkie oczka.
- Pfy. Pomarz sobie. - pokazałam mu język.
- To chociaż powiedz kto napisał do Ciebie.
- Nicole.
- Nicole powiadasz.?
- No Nicole.
- Okey.
Odetchnęłam z wielką ulgą i schowałam spowrotem telefon do kieszeni. Nathan za to włożył słuchawki do uszu i poszedł spać, ale nie wiem czy mu się to uda, skoro lecimy tylko do Edynburg'u, gdzie pewnie będziemy za 20 minut. No nic. Obejrzałam się za siebie i zobaczyłam Jay'a, który nerwowo szukał czegoś w swoim telefonie.
- Czego szukasz.?
- A obchodzi Cię to.? - spojrzał na mnie.
- Bardzo.
- No więc skoro chcesz wiedzieć, to szukam naszych wspólnych zdjęć, za czasów kiedy to tworzyliśmy parę.
- Oooo. Fajne zajęcie.
- Tsa.
- Nie lepiej wejść po prostu w galerię.?
- Jaki ja głupi...
- Hahahahaha. Serio o tym nie pomyślałeś.? - uśmiechnęłam się do niego.
- Wiesz. Nie. - odwzajemnił uśmiech.
Zaśmiałam się pod nosem, odpięłam pasy bezpieczeństwa i wstałam z tego fotela. Poszłam do Jay'a i usiadłam obok niego, kładąc głowę na jego ramieniu.
- Oglądamy i wspominamy.? - wyszeptał.
- Tak.
Jay oparł swoją głowę o moją i się zaczęło. Zaczeliśmy oglądać nasze wspólne słit focie, śmialiśmy się, żartowaliśmy, wygłupialiśmy się, wspominaliśmy itd... Tak szczerze, to fajnie było to sobie wszystko przypomnieć, bo w końcu Jay był idealnym chłopakiem, no ale cóż... Nie było tak różowo... Mimo tych złych chwil, było cudownie... Przyznam... Chciałabym do tego wrócić, ale nie chce tego jeszcze raz przeżywać, choć wiem, że Jay się zmienił i jest inny...
Mam Nathana i niech tak zostanie...
_______________________
No więc. Macie to "cudo" po tak wielkiej przerwie, za co za was cholernie przepraszam, ale nie miałam w ogóle czasu, nawet godziny i weny twórczej, która mnie całkowcie opuściła. Przepraszam was. :c Dedykuję ten rozdział Natalii Malik, mojej najlepszej przyjaciółce ever <3 Wiem, że nie musze Cię za nic przepraszać, ale ja mam wyrzuty sumienia. Tak więc... PRZEPRASZAM CIĘ ZA TE OSTATNIE DNI, KIEDY TO SIĘ CO CIEBIE NIE ODZYWAŁAM, ALE CZEMU TO WIESZ. :*
Podoba się = komentarz.
Następny rozdział powinien pojawić się w przyszłym tygodniu, ale nic nie obiecuje. :)
Kocham was. <3

1 komentarz: