poniedziałek, 22 lipca 2013

Rozdział 48

Mam Nathana i niech tak zostanie...  
'Ciekawe, jakby teraz to wszystko wyglądało, mając teraz przy sobie Jay'a, a nie Nathana.
Może byłoby lepiej.?
Jay'a znam o wiele, wiele dłużej niż Nathana. 
A co jeśli, byłoby tak samo, jak kiedyś.?
Pewnie znowu bym cierpiała...
Kocham Nathana, ale nie jestem pewna tego wszystkiego... 
Przy Jay'u było inaczej... Byłam wszystkiego pewna...
Jay mnie przecież zranił, i to nie raz...
Lepiej niech zostanie, tak jak jest...' 

'Był deszczowy dzień... Jay jak zwykle poszedł na jakąś imprezę z przyjaciółmi, po naszej kolejnej kłótni... Robi tak ciągle... Kocham go, ale ja już tak nie umiem... Nie potrafię... Tęsknie za tymi wszystkimi chwilami, kiedy byliśmy szczęśliwą parą, kiedy to nikt nikogo nie zdradzał, ani nic... Jay mnie zdradzał, a mimo tego wybaczałam mu to za każdym razem, kiedy to zrobił... 
Kłamstwa, zdrady, brak zaufania, a jednak związek doskonały... 
Z mojej perspektywy wychodziło na to, że mnie już nie kocha, że mu już nie wystarczam, że mnie nie szanuje, że mi nie ufa...
Jednak z jego perspektywy było inaczej, no ale cóż...' 

'Jak zwykle siedziałam zapłakana przed telewizorem i z paczką chusteczek, oraz z nadzieją, że Jay poszedł tylko na spacer ochłonąć po tej kłótni, a nie na kolejną imprezę... No ale nadzieja matką głupich, więc przestałam łudzić się, że poszedł na jakiś niewinny wieczorny spacerek... Po jakimś czasie, wyświetlacz mojego telefonu się zaświecił, a moim oczom ukazała się wiadomość od Nicole... 
"Jay jest na imprezie w jakimiś chłopakami. Jest pomiędzy wami okey.? Martwię się z Sarah o Ciebie." 
Rozpłakałam się na nowo i zmęczona tym wszystkim po jakimś czasie zasnęłam... 
Obudził mnie huk... 
Wstałam powoli z kanapy, otwierając powoli zaspane jeszcze oczy, które po chwili ujrzały zalanego w trupa Jay'a... W jednej chwili rozbudziłam się i podeszłam do mojego "chłopaka"... 
- Powtórka z rozrywki.? - krzyknęłam 
- Jezu, kochanie. Ciszej, bo mi zaraz łeb rozsadzi. 
- Łeb Ci zaraz rozsadzi, tak.? 
- No tak. 
Przez chwilę zastanawiałam się co mam teraz powiedzieć, czy zrobić... 
Jednak zdecydowałam się na 'koniec'... W tej chwili nie obchodziło mnie za bardzo co się z nim stanie, obchodziło mnie co stanie się ze mną, po tym jak to skończę... Zamieszkałam u niego, ale jednak mam swój dom, z którego się wyprowadziłam i zostawiłam dwie przyjaciółki... 
- Jay, posłuchaj. 
- No słucham. 
- To koniec. Mam dosyć. 
W tej chwili nie wyglądał jak jakiś pijak, lecz jak trzeźwy i rozumny człowiek, który usłyszał dobrze, co powiedziałam... 
- Nie możesz tego skończyć. Nie możesz. - złapał mnie za ramiona i spojrzał głęboko w oczy. 
- Jednak mogę... 
Wyrwałam się z uścisku Jay'a i poszłam do pokoju, w którym miałam tymczasowo swoje rzeczy... Po znalezieniu swojej torby zaczęłam pakować wszystkie rzeczy wraz z kosmetykami, po czym wyszłam z pokoju i stanęłam ponownie na przeciw chłopaka... 
- Mam nadzieję, że dotrze do Ciebie co stało się przez te pół roku i się zmienisz. Nie na złe, lecz na lepsze. 
- Przemyśl to, błagam. Nie chcę Cię stracić. - mówił resztkami sił. 
- Przemyślałam tą sprawę i to jest koniec. Nie pisz, nie dzwoń, zapomnij. 
Chciał coś dodać, ale ja ostatni raz pocałowałam go, spojrzałam w jego oczy i odeszłam...' 

Z tym wspomnieniem związane jest pewne zdjęcie, z tego samego dnia, przed tą kłótnią, w tym samym pokoju, lecz nie o tym samym czasie. Nie wspominam tego dobrze, więc gdy tylko zobaczyłam to zdjęcie, bez słowa zostawiłam Jay'a samego i wróciłam na swoje miejsce, obok Nathana, nie mówiąc zupełnie nic.
Nathan już nie spał, bo zapewne obudził go głos stewardessy komunikującej koniec lotu za kilka minut... Chłopak zauważył wyraz mojej twarzy, na której malowało się poczucie winy, smutek i złość...
- Stało się coś.?
Popatrzyłam na niego i pokiwałam głową na 'tak', ale aktualnie nie byłam w stanie mu tego powiedzieć...
Wolałam skłamać i zachować to, jak na razie tylko dla samej siebie...
Jakoś tak specjalnie nie chciałam, żeby wiedział o jakichkolwiek sytuacjach z tamtego okresu. To był dla mnie naprawdę trudny okres czasu, sama dziwiłam się, że dałam radę przejść przez to sama, bez niczyjej pomocy. Nicole i Sarah, gdy się o tym dowiedziały, były zaszokowane tym wszystkim, bo tak w prawdzie nie mówiłam nikomu nic, co działo się między mną a Jay'em. Można to uznać jako moją słodką tajemnicę. Jay pewnie wygadywał się swoim kolegom, ale ja wolałam tego nie wiedzieć. Nie wiem czemu, niby jestem ciekawska, no ale cóż. Nie zawsze ludzie są tacy, jacy myślą, że są. Są inni dla samych siebie, a inni wiedzą wszystko na nasz temat najlepiej.
- A dowiem się co takiego się stało.?
- Dowiesz się, ale w swoim czasie, bo teraz nie jestem w stanie Ci o tym powiedzieć.
- To w takim razie poczekam.
- Przepraszam, no.
- Nie masz za co kochanie. Naprawdę.
- Mam taką nadzieję.
Pocałowałam chłopaka i po raz drugi poczułam wibrację w prawej kieszeni spodni, wyciągnęłam telefon i tym razem wiadomość była od Jay'a.
"Jeżeli zrobiłaś to, co zrobiłaś, z powodu tego dnia, to przepraszam, że pokazałem Ci to zdjęcie, akurat teraz, kiedy zostaliśmy przyjaciółmi. :c" 
Napisałam mu "Okay.", tak po prostu.
Spojrzałam po raz kolejny na Nathana, teraz wiedziałam, że go nie okłamię i będę zmuszona powiedzieć mu prawdę. - tak wnioskowałam po jego spojrzeniu.
- Teraz kto.? Znowu Nicole.?
- Serio.?
- Tak. No więc.?
- Jay.
- Na pewno.?
- Tak.
- To okey.
Uśmiechnęłam się i w głębi duszy, marzyłam, żeby ten dzień się skończył.
Nie pragnęłam niczego innego tak bardzo, jak tego.
Niczego, no może oprócz jednej rzeczy...

____________________________________
To 'cudeńko' jest gotowe. :) Myślę, że spodoba wam się tak bardzo, jak mi. c:
Zasada "Podoba się = komentarz." nadal trwa xD
Następny rozdział postaram się wstawić / napisać za tydzień lub dwa.
Trzymajcie się. <3

wtorek, 9 lipca 2013

Rozdział 47

... Pech chciał, że zobaczył to Nathan, który od razu złapał mnie za podbródek i odwrócił moją głowę w jego stronę.
- Co się stało.?
- Sama nie wiem. Z jednej strony smutno mi, że opuszczam teraz to wszystko, rodzine, którą są moi przyjaciele, jednak z drugiej strony cieszę się, że lece z moim chłopakiem i jego przyjaciółmi w trase, przez co spędze z nim okropnie dużo czasu i nie będe musiała cierpieć przez brata.
- Moi przyjaciele, to też Twoi przyjaciele.
- NO WŁAŚNIE.! - wtrącił Jay.
- Miło mi, że traktujesz mnie jak swoją przyjaciółke.
- Wiesz... Nie tylko ja. - powiedział z łobuzerskim uśmieszkiem.
- Fajnie wiedzieć.
- Dobra. Nathan mam do Ciebie sprawe.
- Wal, śmiało.
- Nie przy Fizzy.
- Dobra. Ide do Toma. - wstałam i uniosłam ręce na znak swojej bezśilności w tej sprawie.
Poszłam w kierunku Tom'a, a Jay usiadł sobie na moim miejscu obok Nathana. Tom uważnie obserwował każdy mój krok, ruch i widziałam, że patrzy mi prosto w oczy. Tak szczerze to bałam się teraz obok niego usiąść - nie wiem czemu - ale jednak zebrałam się na odwagę i zrobiłam co zamierzałam. Gdy usiadłam w "fotelu" obok, Tom położył swoją prawą dłoń na mojej nodze, którą zaczął delikatnie masować, po czym wziął zamach i uderzył mnie z całej siły w to miejsce, gdzie przed chwilą trzymał swoją dłoń. Krzyknęłam z bólu po czym usiadłam okrakiem na kolanach Tom'a i zaczęłam go dusić.
- Zamroduje Cię, obiecuje.! Jutra nawet nie dożyjesz.!
- Też Cię kocham, ale mnie puść, bo Max'a zawołam i ciekawie nie będzie.
- Ja się Max'a nie boję kretynie.
- To zacznij. MAX.! TA CZAROWNICA MNIE DUSI.! - krzyknął resztkami siły.
Ja na zagłade długo czekać nie musiałam, bo po chwili zamiast Max'a do Tom'a przyleciał Nathan, który oczywiście mnie od niego musiał siłą zabierać, ale nie dawał rady, to musiał mu jeszcze Jay pomóc, bo jak inaczej.
- PUŚCIE MNIE, BO WAS WSZYSTKICH W NOCY POZABIJAM.! - zaczęłam się szarpać, ale nic mi to nie dało.
- Lepiej z nią do psychiatryka iść, nie Nathan.? - powiedział ledwo dyszący Jay.
- Do jakiego psychiatryka.? Do trumny od razu.
- Nawet mój chłopak przeciwko mnie. ZA JAKIE GRZECHY.?!
- Jay puść ją. Dam sobie z nią rade.
- Jak tam chcesz.
Taaaaak. Jay mnie puścił, a Nathan od razu, gdy obróciłam się w jego stronę, wpił się w moje usta, czym mnie trochę uspokoił. Położył ręce na moich pośladkach i zaczął iść. Przeszliśmy kawałek i Nathan mnie popchnął, po czym zorientowałam się, że siedzę w "fotelu", Nathan oczywiście usiadł obok i złapał moją ręke, co mnie już do reszty uspokoiło.
Gapiłam się na niego jak ta głupia i czekałam, na jakiś ruch z jego strony, ale doczekałam się tylko ciepłego uśmiechu. W końcu przestałam na niego patrzeć i zabrałam moją ręke od niego.
- Ej. Kochanie.?
- Co.?
- Czemu się tak na Parker'a rzuciłaś.?
- Bo mnie w noge uderzył, palant jeden.
- Pogadam z nim.
- Potem z nim pogadasz, bo do końca lotu jesteś mój.
- Dobrze skarbie. - zaśmiał się.
Wpił się po raz kolejny w moje usta, po czym pogładził dłonią mój policzek i spojrzał mi w oczy. Ja za to oparłam głowę o jego ramię i złapałam za ręke.
- Kocham Cię. - wyszeptałam.
- Ja Ciebie też.
Zamknęłam oczy i poczułam jak samolot wystartował po czym poczułam wibracje w prawej kieszeni spodni, gdzie trzymałam telefon. Wyciągnełam urządzenie i moim oczom, ukazała się wiadomość od Harry'ego.
"Mam nadzieję, że za niedługo się zobaczymy w Londynie siostrzyczko. :)"
Trochę się przeraziłam, ale wolałam to zachować dla siebie i nie zaprzątać tym głowy Nathanowi, który właśnie zaglądał mi do telefonu.
- Te. Nie czytaj tego.
- No ale no. - zrobił słodkie oczka.
- Pfy. Pomarz sobie. - pokazałam mu język.
- To chociaż powiedz kto napisał do Ciebie.
- Nicole.
- Nicole powiadasz.?
- No Nicole.
- Okey.
Odetchnęłam z wielką ulgą i schowałam spowrotem telefon do kieszeni. Nathan za to włożył słuchawki do uszu i poszedł spać, ale nie wiem czy mu się to uda, skoro lecimy tylko do Edynburg'u, gdzie pewnie będziemy za 20 minut. No nic. Obejrzałam się za siebie i zobaczyłam Jay'a, który nerwowo szukał czegoś w swoim telefonie.
- Czego szukasz.?
- A obchodzi Cię to.? - spojrzał na mnie.
- Bardzo.
- No więc skoro chcesz wiedzieć, to szukam naszych wspólnych zdjęć, za czasów kiedy to tworzyliśmy parę.
- Oooo. Fajne zajęcie.
- Tsa.
- Nie lepiej wejść po prostu w galerię.?
- Jaki ja głupi...
- Hahahahaha. Serio o tym nie pomyślałeś.? - uśmiechnęłam się do niego.
- Wiesz. Nie. - odwzajemnił uśmiech.
Zaśmiałam się pod nosem, odpięłam pasy bezpieczeństwa i wstałam z tego fotela. Poszłam do Jay'a i usiadłam obok niego, kładąc głowę na jego ramieniu.
- Oglądamy i wspominamy.? - wyszeptał.
- Tak.
Jay oparł swoją głowę o moją i się zaczęło. Zaczeliśmy oglądać nasze wspólne słit focie, śmialiśmy się, żartowaliśmy, wygłupialiśmy się, wspominaliśmy itd... Tak szczerze, to fajnie było to sobie wszystko przypomnieć, bo w końcu Jay był idealnym chłopakiem, no ale cóż... Nie było tak różowo... Mimo tych złych chwil, było cudownie... Przyznam... Chciałabym do tego wrócić, ale nie chce tego jeszcze raz przeżywać, choć wiem, że Jay się zmienił i jest inny...
Mam Nathana i niech tak zostanie...
_______________________
No więc. Macie to "cudo" po tak wielkiej przerwie, za co za was cholernie przepraszam, ale nie miałam w ogóle czasu, nawet godziny i weny twórczej, która mnie całkowcie opuściła. Przepraszam was. :c Dedykuję ten rozdział Natalii Malik, mojej najlepszej przyjaciółce ever <3 Wiem, że nie musze Cię za nic przepraszać, ale ja mam wyrzuty sumienia. Tak więc... PRZEPRASZAM CIĘ ZA TE OSTATNIE DNI, KIEDY TO SIĘ CO CIEBIE NIE ODZYWAŁAM, ALE CZEMU TO WIESZ. :*
Podoba się = komentarz.
Następny rozdział powinien pojawić się w przyszłym tygodniu, ale nic nie obiecuje. :)
Kocham was. <3